FILM + KONCERT / Radosne przejażdżki Wesleya Willisa + Emma Zunz
CZARNA BANDERA / OUTSIDER ART.
SOBOTA, 29.10.2016.
FILM 19.00.
KONCERT 21.00.
W ramach NOCY BIENNALE / 5 MEDIATION BIENNALE/ FUNDAMENTAL, POZNAN
"Radosne przejażdżki Wesleya Willisa" - reżyseria: Chris BagleyNajwiększymi marzeniami Wesleya Willisa było zostanie gwiazdą rocka i słynnym artystą. Niestety, wyglądało na to, cały wszechświat przeciwstawił się tym marzeniom – Wesley pochodził z patologicznej rodziny, cierpiał na schizofrenię paranoidalną, sporą część swojego życia żył jako bezdomny i zmagał się z białaczką, która w końcu stała się przyczyną jego śmierci w 2003 roku. To wszystko jednak wcale nie przeszkodziło Wesleyowi – stał się dokładnie tym, kim chciał. Jego prace graficzne, a głównie jego wykonywane za pomocą markerów panoramy jego rodzinnego Chicago, doczekały się nawet naukowych omówień na uniwersytetach ze względu na stosowaną przez niego niezwykłą perspektywę i wręcz niezwykłe bogactwo faktograficznych szczegółów. Tak samo z muzyką – jego pełna dyskografia liczy sobie ponad 50 albumów, grał koncerty na całym świecie i został doceniony przez naprawdę ważne osoby w muzycznym biznesie – między innymi przez Jello Biafrę, założyciela Dead Kennedys, który stał się wydawcą jego płyt. Jego utwory miały kilka wymiarów – od prześmiewczej wizji współczesnego świata, poprzez żartobliwe piosenki o zwierzętach czy słynnych zespołach muzycznych, aż po niezwykle poważny zapis walki z wewnętrznymi demonami schizofrenii, które nie pozwalały mu normalnie funkcjonować. Film „Radosne przejażdżki Wesleya Willisa” to nie tylko dogłębny, fascynujący i poruszający portret tej postaci, od samego dzieciństwa aż po moment jego śmierci – to też opowieść o tym, jak sztuka i muzyka stają się medium psychologicznej ucieczki przed wieloma problemami i ciężkim życiem.
Pochodzący z Wrocławia Rafał Jęczmyk zaczerpnął nazwę dla swojego muzycznego projektu od tytułowej bohaterki opowiadania Emma Zunz Jorge Luisa Borgesa – krótkiego, mającego zaledwie kilka stron tekstu, opowiadającego pozornie prostą i nieskomplikowaną historię zemsty. To opowiadanie już od prawie siedmiu dekad spędza sen z oczu badaczom literatury i czytelnikom, wciąż tworzącym dziesiątki jego nowych interpretacji, sięgając po coraz to inne tropy. I taka też jest muzyka Emmy Zunz – pozornie prosta, lecz jednak skomplikowana i odwołująca się do wielu źródeł. To elektronika z naciskiem na bity i industrialny feeling. Mało w niej abstrakcji i eksperymentu, a zdecydowanie więcej narracji i zakotwiczenia w przeszłości. To proste melodie i gęste, wielowymiarowe podkłady. Vintage, pastisz i hauntologia, gdzie w warstwie koncepcyjnej odnaleźć można sporo odniesień pozamuzycznych – literackich, filmowych i artystycznych. Niektórzy, zwracając uwagę na silną rytmiczność utworów Emmy Zunz, określając muzykę projektu jako techno, ale jeśli już, to jest to takie techno, które zdecydowanie bardziej nadaje się do słuchania, niż do tańczenia.